Język polski należy do grupy języków fleksyjnych, czyli takich, w których o funkcji wyrazu w zdaniu stanowi jego końcówka fleksyjna. Brzmi to uczenie i niepraktycznie, ale pozory mylą. Fakt, że polszczyzna jest fleksyjna ma znaczenie w naszym życiu codziennym, towarzyskim i biznesowym. Najwięcej kłopotów w kontaktach oficjalnych i służbowych sprawia odmiana nazwisk, bo i wyjątków tu dużo i meandrów nie brakuje, a przecież nikt nie chce zrazić do siebie klienta, zaraz na początku współpracy, źle odmieniając jego nazwisko.
Odmieniać czy nie odmieniać?
Oto jest pytanie. A odpowiedź na nie nie jest prosta. Słownik języka polskiego przytacza ogólne zalecenie dotyczące odmiany nazwisk polskich i obcych, które brzmi: „Jeśli nazwisko da się przyporządkować jakiemuś wzorcowi odmiany, należy je odmieniać.” Wydaje się to być jasne i klarowne, ale diabeł, jak zwykle tkwi, w szczegółach. No bo co zrobić jeśli nie można przyporządkować żadnego wzorca odmiany? Albo jeśli, co gorsza, nie potrafimy tego zrobić? Lub też jeśli, o zgrozo, nasz klient absolutnie nie życzy sobie by odmieniano jego nazwisko, choć „przyporządkowanie jakiegoś wzorca odmiany” nie nastręcza żadnych trudności? W takich razach możemy wpaść w najprawdziwsze kłopoty towarzyskie, grożące nawet zerwaniem kontaktów. Zatem, mimo jasnego stanowiska językoznawców, pytanie o to czy nazwiska się odmienia pozostaje nadal aktualne.
Anegdotyczna jest już opowieść Michała Rusinka, z którym skontaktowała się telefonicznie pracownica jednego z banków. Pani, chcąc się upewnić, że dobrze się dodzwoniła, zapytała: „Czy rozmawiam z panem Michałem Rusinek?”, na co Michał Rusinek odpowiedział jak najuprzejmiej: „Tak, ale ja się deklinuję.” Pani znalazła się bardzo ładnie w tych trudnych dla siebie okolicznościach i odpowiedziała: „A, to przepraszam. Zadzwonię później.”
Sytuacja pracownicy banku jest, rzeczywiście, nie do pozazdroszczenia. Dodzwonić się do literaturoznawcy, a przy tym sekretarza noblistki i już w pierwszym zdaniu popełnić duży błąd językowy, narażając się przy tym na kpinę, to musi być naprawdę okropne uczucie. Czy pan Rusinek zerwał z tego powodu współpracę z owym bankiem tego nie wiemy. Możemy natomiast śmiało założyć, że po tej rozmowie pozostało w nim uczucie niesmaku i niechęci w stosunku do instytucji, która nonszalancko obeszła się z jego nazwiskiem i nie zadbała o właściwą edukację pracowników.
Jak sobie poradzić?
Językoznawcy prawdopodobnie nie często będą pojawiać się na liście klientów, choćby dlatego, że jest ich po prostu niewielu. Warto jednak przyłożyć należytą wagę do prawidłowej odmiany nazwisk wszystkich kontrahentów firmy. Listy do klientów, imienne zaproszenia na spotkania, oferty handlowe powinny być pisane ze słownikiem w ręku. To powinno ograniczyć wątpliwości i zmniejszyć ryzyko pomyłki. Oczywiście należy liczyć się z tym, że sytuacje niejasne i trudne są nie do uniknięcia i pojawią się wcześniej, czy później. Rozwiązaniem niech będzie wtedy zastosowanie zwrotów umożliwiających użycie nazwiska klienta w mianowniku. W omówionym przypadku wystarczyłoby żeby pracownica banku zapytała po prostu: „Czy pan Michał Rusinek?”. To pozwoliłoby jej uniknąć faux pas. Pamiętajmy, nazwisko jest dla każdego człowieka bardzo ważne. Stosujmy normy językowe z zachowaniem należytego szacunku do naszych klientów i współpracowników.